Zuzia (13 lat, MW) wstępne rozpoznanie mutyzmu wybiórczego (MW) miała w wieku około 4 lat. Panie w przedszkolu zgłosiły, że nie odzywa się do nich i do dzieci. Poszłyśmy do psycholog, która wykluczyła mutyzm wybiórczy mówiąc, że za bardzo się przejmuję i wymyślam problem, bo przecież nikt nie powiedział, że dziecko musi ze wszystkimi rozmawiać. Nie miała w przedszkolu żadnej pomocy. Szukałam więc dalej. Po bardzo długim okresie oczekiwania na miejsce (ponad 1,5 roku) dostała się na terapię gabinetową. Początki były fatalne. Psycholog kazała wpychać Zuzię do gabinetu, mimo jej silnego lęku. Byliśmy zapewniani, że specjaliści znają się na mutyzmie wybiórczym. Miałam im zaufać i pomagać w terapii. Nie mieliśmy wiedzy na temat mutyzmu wybiórczego, więc faktycznie godziliśmy się na ich działania. Jedynie sprzeciwiłam się podaniu leków, choć psycholog straszyła nas wizją pogorszenia stanu i rozwinięcia się psychotycznych zachowań.
Ponieważ młodsza córka także nie odzywała się w przedszkolu, postarałam się o terapię i dla niej. Oprócz zajęć z psychologiem, miała spotkania z pedagogiem specjalnym, bajkoterapię, muzykoterapię itp.
Dziewczyny chodziły na terapię około 4 lat. Przez cały okres trwania terapii, Zuzia powiedziała kilka słów. Natomiast Kasia (obecnie 11 lat, MW) nie odezwała się ani jednym słowem. Od psychiatry usłyszałam, że manipuluje ona otoczeniem i specjalistami. Że chce mieć nad wszystkim kontrolę i dlatego milczy. Od psycholog usłyszałam, żebym porozmawiała z Kasią i namówiła ją do odzywania się. Wtedy terapia pójdzie do przodu i będzie mogła jej pomóc…
Córki zakończyły terapię z diagnozą całościowe zaburzenie rozwoju.
Dopiero w 2016 roku trafiłyśmy do psychiatry, która postawiła diagnozę mutyzmu wybiórczego. Poprzednią diagnozę podważyła w 100% po krótkiej obserwacji zachowania córek.
Po zakończeniu terapii indywidualnej, Zuzia uczestniczyła w rocznych warsztatach dla dzieci nieśmiałych i z mutyzmwm wybiórczym. Na końcowej rozmowie z psycholog powiedziałam, że nie widzę efektów. Psycholog stwierdziła, że przesadzam, bo przecież Zuzia zaczęła się uśmiechać i głośno śmiać… Nadal nie mówiła.
W szkole miałyśmy “pod górkę”. Trzy razy zmieniałam orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, aby dostać zalecenia, które dawały moim dzieciom szansę na pracę małymi krokami na terenie szkoły.
Gdy w końcu wywalczyłam pracę metodą “sliding in”, okazało się, że szkoła odmawia pomocy. Mimo zgłaszania do Kuratorium oraz wsparcia Rzecznika Praw Dziecka, szkoła wymyślała nowe problemy. Po rocznej walce ze szkołą, zdecydowaliśmy się na zmianę placówki.
W nowej szkole, dziewczyny mają sliding in. Zuzia robi postępy, choć obecnie pojawiło się trochę trudności. Jest zniechęcona i podłamana. Niestety, nie jest akceptowana w klasie, a jej wiek na pewno nie jest tu atutem.Jest już nastolatką z bardzo mocno utrwalonym lękiem przed mówieniem.
U Kasi też są widoczne postępy, ale tu chyba potrzeba trochę więcej czasu i pracy. Powoli, kroczek po kroczku posuwamy sie do przodu.
Poza szkołą pracuję z córkami w środowisku gdzie są widoczne efekty moich działań w postaci samodzielnych zakupów i dużej swobody.
Mama