Z pamiętnika nauczyciela

Pamiętnik nauczyciela – Ada Rogowska

Poniższe wpisy pochodzą z modułu 14 z naszego profilu na facebooku:  Facebook/Z pamiętnika nauczyciela.
 

Pierwsze spotkanie koordynatora z dzieckiem z MW #0

Mój kumpel Elmo już wczoraj wyruszył na spotkanie z kolejnym uczniem z MW 🙂. Czy wiecie, że on też kiedyś trochę bał się szkoły? 😉 Na szczęście w klasie poznał wspaniałe dzieciaki, a szczególnie jednego (A 7MW), z którym (mam nadzieję) bardzo się zaprzyjaźni 🙂.
A jak Wasze początki drodzy nauczyciele? 🙂

Budowanie relacji z uczniem #1

Jak już pewnie część z Was wie, pracuję w szkole podstawowej. W tym roku będę miała pod opieką aż trzech uczniów z MW. Zaczęłam więc sobie robić przedpole do naszych systematycznych spotkań. Na pierwsze zabrałam mojego starego kumpla Elmo, który wraz ze mną pomógł już jednej dziewczynce pokonać ogromnego Pana Stracha. Obecnie jest ona w V klasie i w szkole radzi sobie super (poproszę jedynie mamę o wypełnienie mapy mowy, żeby sprawdzić jak wygląda sytuacja poza szkołą. Jeśli będą tam jakieś trudności, to wraz z mamą obmyślimy, jak je przepracować)….ale wracając do sedna. Na pierwszym spotkaniu w klasie I (gdzie uczy się jeden z moich nowych Trzech Muszkieterów 😉) powiedziałam dzieciakom, że jestem pedagogiem i dbam o to, by dzieci w naszej szkole czuły się dobrze i bezpiecznie. Opowiedziałam, że Elmo mieszka u mnie w gabinecie i że też kiedyś bał się trochę szkoły, ale Pani Ada wiedziała jak mu pomóc, by mógł swobodnie rozmawiać i bawić się z innymi dziećmi. Elmo przybił wszystkim piątki na powitanie (Dzięki temu nawiązałam pierwszy bliższy kontakt z moim uczniem. Oczywiście nie zaczęłam przybijania piątek od niego). Po chwili lekcja przeniosła się na dywan, gdzie dzieci usiadły w kółku i miały opowiedzieć o swoich wakacjach. Ale jak to mówić w kółku, powiecie!? Przecież to presja! 😉 Ale jest na to sposób 😉. Koleżanka, po wcześniejszych ustaleniach, pokazała dzieciakom kosmatą pluszową piłkę z oczami i powiedziała, że to mikrofon i że będzie mówił tylko ten, kto będzie chciał. Jeśli ktoś będzie na to gotowy, może podnieść rękę i wtedy zostanie mu przekazany mikrofon. Jest to idealny przykład na to, jak można odejść od typowych rundek 🙂. Mój uczeń z MW, co było do przewidzenia, oczywiście się nie zgłosił, ale co ważne, usłyszał, że nikt na to mówienie nie wywiera presji. Po tym ćwiczeniu rozpoczęła się przerwa, więc skorzystałam z okazji, na nieformalny sliding in. Najpierw podchodziłam do innych dzieci, a potem przyłączyłam się do A. i jeszcze dwóch innych chłopców, którzy budowali na dywanie z klocków. Zaczęłam komentować to co się dzieje, interesować się ich budowlami. Podałam A. klocki, których szukał. Siedziałam bokiem do A, by nie wywierać presji. Cała sytuacja nie trwała długo. Zależało mi jedynie, aby chłopiec zaczął mnie lepiej kojarzyć 🙂.

Przedwczoraj poleciałam znowu do nich do klasy. Dziewczynki budowały z klocków domek na środku dywanu, a A. krążył niedaleko. Przyłączyłam się do dziewczynek, dopytuję o budowlę, a one mi mówią, ze ten oto fotel zbudował im właśnie A. 🙂 Oczywiście zachwyciłam się tym fotelem podkreślając jego wszelkie walory tak, żeby A. to słyszał, ale nie bezpośrednio do niego. Chłopiec zbliżył się do nas bardzo szybko. Myślę sobie jest super, (jak to się mówi) jadę dalej z koksem 😉, a moja koleżanka w tym momencie mówi: KONIEC PRZERWY! Posłałam jej wymowne spojrzenie, za to, że mi marnuje taką szansę 😉. A ponieważ rozumiemy się bez słów, powiedziała, że w takim razie policzy do 10 i żeby dzieci sprzątały. Nie wiem czy domyślacie się jak to wyglądało, ale latałam razem z dziećmi i zgarnialiśmy te klocki do pudełek, A. podawał mi je nawet i było całkiem śmiesznie, bo zupełnie przez przypadek 😉 nie trafiałam do pudełka 😉. Kiedy wychodziłam z sali, A oglądał się za mną z uśmiechem na twarzy 🙂.
Mam nadzieję, że dzięki tym krótkim spotkaniom nasza współpraca będzie się układała pomyślnie 🙂

Budowanie relacji z uczniem #2

Dzisiaj w szkole byłam świadkiem cudownej sytuacji i chce opowiedzieć Wam o tym, jaką dzieci mają wspaniałą intuicję do pracy małymi krokami ❤️
Byłam dziś pierwszy raz na obserwacji w klasie u drugiego chłopca z MW (9lat). Chłopiec rozmawia z kilkoma wybranymi kolegami. Dzięki temu bez problemu udało mi się wślizgnąć w zabawę. (Dzięki Synku, że dzięki Tobie mam jakiekolwiek pojęcie na temat Minecrafta 😉). Najpierw zaczęłam komentować zabawę (chłopcy bawili się kartami Minecrafta) zadawać pytania metodą trójkąta, a potem kilka na „tak/nie” i poszłooo! Chłopiec zaczął ze mną swobodnie rozmawiać 😃. Mało tego, tak chciał opowiadać o Minecrafcie, że przerywał temu drugiemu uczniowi 😉. Mieliśmy idealne warunki do rozmowy, bo pozostałe dzieci były na zapleczu sali i tam się bawiły. Kilka osób chodziło w oddali przy ławkach. (Muszę dodać, że chłopcy zostali w sali, bo mój uczeń z MW boi się na razie wejść na to zaplecze).
Ponieważ, musiałam za chwilę wyjść z klasy na dyżur, podeszłam do biurka do mojej koleżanki, żeby pochwalić się naszymi osiągnięciami 😉 i w tym czasie wydarzyło się coś cudownego ❤️. Obserwowałam z daleka, jak kolega mojego ucznia z MW chciał go zachęcić do wejścia na zaplecze. Najpierw sam zajrzał zza ściany do środka, potem przywołał chłopca z MW, potem zaglądali na zaplecze razem, a po chwili pokazał chłopcu z MW, że sam przeskakuje tylko na chwilę z pomieszczenia do pomieszczenia i wraca ❤️. Dzieci są cudowne i często widzą i wiedzą więcej niż nam się wydaje! Będę miała wspaniałego pomocnika na sliding in ❤️❤️

Monitowanie funkcjonowania „starych” podopiecznych #3

Zrobiłyśmy dziś z koleżanką spotkanie dla dzieciaków, które chcą się zapisać w tym roku do nas na wolontariat. Przyszło autentycznie 1/3 szkoły… ale nie to mnie ucieszyło najbardziej, tylko widok mojej byłej podopiecznej z MW siedzącej w tym tłumie i gadającej z koleżankami 😃
Przy okazji, dzięki akcjom pomocowym, które organizujemy, będę mogła zobaczyć jak radzi sobie w środowisku i w razie czego wdrożyć odpowiednie działania 💪

Rozmowa z dzieckiem na temat mutyzmu wybiórczego – Mapa mowy #4

[O tym jak ważna jest rozmowa z dzieckiem na temat mutyzmu wybiórczego i dlaczego warto narysować z dzieckiem mapę mowy]
Miałam dziś bardzo inspirujące zajęcia z moim uczniem J. 9(MW). W planach było zabranie go ze świetlicy razem z 3 najlepszymi kolegami, których J. wskazał mi na ostatnich zajęciach, lecz kiedy przyszłam po niego poprosił, abyśmy zabrali kolegów następnym razem. Zaświeciła mi się lampka, bo to było jednak unikanie, ale stwierdziłam, że i tak nie zmarnujemy tego czasu 😃. Zaczęliśmy ćwiczyć już po drodze do gabinetu i w mój monolog wplotłam kilka prostych pytań, na które otrzymałam odpowiedź. Kiedy weszliśmy do środka uczeń zainicjował bardzo swobodną rozmowę na temat przedszkola, które widać z mojego okna. Przez chwilę podglądaliśmy przedszkolaki, które miały aktualnie spać, ale strasznie się kręciły, więc sobie trochę na ich temat pożartowaliśmy. J. stwierdził, że lubi to przedszkole (ma tam siostrę). Od tego zdania płynnie przeszłam do rozmowy o tym, że wiem, że są w szkole miejsca, w których czuje się bardziej swobodnie i takie, w których ciężko jest mu rozmawiać. Powiedziałam też, że znam wiele dzieci, które też czują strach przed mówieniem, ale wiem jak takim dzieciom pomóc i że zrobię wszystko, aby on też czuł się w szkole dobrze i mógł rozmawiać wszędzie i z każdym. Zaproponowałam też, aby J. narysował mi mapę szkoły i zaznaczył te ważne dla niego miejsca. Uczeń ochoczo przystał na tę propozycję. Ja w międzyczasie narysowałam mu trzy buźki, którymi miał oznaczyć, jak się w tych miejscach czuje. [Maggie w książce wspomina o tym, że przy rysowaniu mapy mowy „dla dziecka ważne jest to, że nas interesuje bardziej jego samopoczucie, a nie to ile mówi” Możecie o tym poczytać na str. 102-108] Jako pierwsze pomieszczenie J. narysował świetlicę i od razu zaznaczył 🙁 buzię. Dowiedziałam się, że tam czuje najwięcej strachu przed mówieniem, bo jest tam głośno, dużo dzieci i pani może nie usyszeć, jak on coś powie. Natomiast lubi „Cichą świetlicę”, bo tam można odrobić lekcje i poczytać (ale wiecie o co chodzi – tam raczej nie należy rozmawiać 😉 ) 🙁 mina pojawiła się też w toalecie przy sali chłopca. J. powiedział, że korzysta z toalety w domu, a potem mu się nie chce (!) pociągnęłam temat dalej, mówiąc, że przez tyle godzin pobytu w szkole + jak się coś wypije zwykle czuje się potrzebę pójścia do toalety i zapytałam wprost, czy boi się, że się tam zatrzaśnie. Powiedział mi, że słyszał o takiej sytuacji, bo tam w drzwiach są stare zamki, ale w nowej części szkoły już mniej boi się chodzić do toalety. Pośmialiśmy się, że zawsze można też pójść do wc z kolegą, który będzie trzymał drzwi i gwizdał, żeby nie słyszeć jak J. siusia 😉. Obiecałam też, że porozmawiam z panem konserwatorem o wymianie starych zamków, a do tego czasu poproszę panią, aby mógł korzystać w czasie lekcji z toalety w nowej części szkoły. :I buzia pojawiła się w stołówce (bo tam też jest głośno i czasem nie ma miejsca by usiąść. J. powiedział mi również, że nie wie na jakie tematy mógłby porozmawiać z kolegami w trakcie posiłku. Neutralna mina, pojawiła się w sali lekcyjnej (myślę, że jest to spowodowane tym, że J, nie rozmawia jeszcze swobodnie z wszystkimi osobami), za to zaplecze sali, o którym kiedyś Wam wspominałam zyskało już buzię uśmiechniętą, bo jest to miejsce cichych rozmów. Początkowo J. powiedział, że w moim gabinecie zaznaczy buzię pomiędzy neutralną a uśmiechniętą (co opisałam na czerwono), jednak po naszej rozmowie wymalował na kartce uśmiech 🙂 🙂 Powiedziałam mu, że popracujemy nad tym, żeby takie uśmiechy mógł za jakiś czas namalować w każdym z pozostałych pomieszczeń.
Na niebiesko, powstał rysunek osiedla, na którym mieszka chłopiec i tam została narysowana wielka uśmiechnięta buzia. Dopytałam jednak o osiedlowy sklep. Opowiadał o tym jak RAZ kupował tam hot-dogi, więc tu Droga Mamo ogromna prośba do Ciebie – ćwiczymy w terenie codziennie 😉 😃.
Wiem, że napisałam tu niezły elaborat i obawiam się, że mało kto dotrwał do końca, ale jeśli się to Wam udało, to pewnie nie macie wątpliwości, że warto porozmawiać i narysować mapę mowy z dzieckiem. Rozmowa w trakcie rysowania jest dużo łatwiejsza. Dziecko jest skupione na rysowaniu, nie wymusza się nawet nieświadomie kontaktu wzrokowego, można o sporo rzeczy dopytać, a co najważniejsze J. wyszedł z mojego gabinetu w bardzo dobrym nastroju 🙂

Wprowadzenie do drabinek. Szczegóły, na które warto zwrócić uwagę. #5

Jak wiecie od tego roku szkolnego mam zajęcia z trzema uczniami z MW (jednym w I kl. i dwoma w III kl.).
Wrzesień, kiedy tworzyliśmy dla nich IPETy, poświęciłam na obserwację i nawiązanie pozytywnej relacji z każdym z chłopców z osobna. Od października zaczęliśmy już regularne zajęcia po 3 razy w tygodniu z każdym. Dziś jest dzień, kiedy mogę powiedzieć, że u wszystkich trzech chłopców uzyskałam głos i w każdym z tych przypadków zrobiłam to trochę inaczej. Przed nami jest masa roboty, ale te pierwsze słowa tak bardzo cieszą, że chciałabym się z Wami tym podzielić.
Chłopiec (A. 7MW), o którym opowiem, przyszedł do 1 klasy z przedszkola, w którym w ogóle się nie odzywał i był potwornie zablokowany. Trafił do klasy z kolegą (R.), z którym rozmawia swobodnie poza szkołą, jednak w szkole nie odezwał się do niego ani razu. Z mamą chłopca ustaliłyśmy, że jeśli przez 2 tygodnie pracy nie uda mi się zadziałać samej, to zaproszę ją do szkoły, żeby mnie wprowadziła. Ta decyzja spowodowana była tym, że kiedy mama chciała koordynować sliding in w przedszkolu spotkała się ze stanowczym sprzeciwem dziecka, ale wiecie co było przyczyną? – Tak macie rację – ogromny LĘK…
Wracając do sedna. Pierwszy tydzień brałam chłopaków razem na zajęcia. Zdjęłam presję, stwarzałam okazję do mówienia, ALE zauważyłam, że chłopiec, który miał być moim pomocnikiem (R.), odpowiada na pytania za mojego podopiecznego. Postanowiłam go więc odsunąć i lepiej do tej pomocy przygotować. Kolejne zajęcia jeden na jeden wykorzystałam na narysowanie z A(7MW) mapy mowy. Wyszła bardzo ciekawa, dużo się z niej dowiedziałam. Dało się odczuć, że chłopiec był na tych zajęciach bardzo wyluzowany. Nie oponował, kiedy powiedziałam, że małymi krokami będziemy pracować nad tym, żeby mógł się poczuć dobrze w całej szkole.
Dzisiaj przed zajęciami przeprowadziłam krótką rozmowę z R. Wytłumaczyłam dlaczego A. w szkole nie mówi i że gdy mi pomoże małymi kroczkami sprawimy, że A nie będzie już czuł takiego strachu przed mówieniem w szkole i do dzieci. Poprosiłam R., żeby nie odpowiadał na pytania za A. i dawał mu czas na odp. Jeśli ona nie padnie, żeby się tym w ogóle nie przejmował.
W sali w celu rozgrzewki zagraliśmy 3 (każdy z każdym) krótkie rozgrywki w Connect 4 (gra polega na układaniu w rzędach żetonów swojego koloru – czerwonego lub żółtego), tak aby zdobyć 4 obok siebie). Czwartą rozgrywkę zrobiłam z R. i zaproponowałam, że teraz będziemy na zmianę, wrzucając swój żeton, mówić jaki on ma kolor. A (7MW obserwował grę i nawet mi trochę niewerbalnie pomagał 😉). Po zakończonej grze wystartowaliśmy z drabinką dla A. Zaproponowałam, żeby teraz chłopcy zagrali we dwóch i wymieniali kolory, a ja wyjdę na korytarz i zamknę za sobą drzwi. Zapewniłam, że nie będę ich słyszała. A się zgodził 😃 Ustaliliśmy, że zapukają jak skończą. Po chwili słyszę pukanie do drzwi i R mówi, że A. wygrał i mówił. Pogratulowałam A WYGRANEJ (nie mówienia!). Krok drugi zaproponowałam, że zrobimy to samo i usiądę za drzwiami, ale je uchylę. A się zgodził 😃 Słyszę, że grają i choć w sali obok nauczycielka tak głośno prowadzi lekcję (o czym wcześniej żartuję z chłopakami, by A. nie obawiał się, że to ktoś chodzi po korytarzu), że ledwie słyszę jak od R. pada „czerwony” i moje wymarzone „żółty” od A (7MW) 😃 😃 Kolejna propozycja – robimy to samo, ale siadam tyłem w drzwiach. A się zgadza. Głos przez ten harmider w sali obok nie jest już dla mnie słyszalny, ale R. spontanicznie mówi, że A wygrał i, powiedział bardzo cicho nachylając się do niego do ucha*. Proponuję kolejny krok, że się odwrócę i tu A. kręci głową, że nie. Mówię „OK, masz rację, źle to wymyśliłam. Na dziś kończymy. Pomyślę, jak zrobić to następnym razem lepiej” A wychodzi z zajęć zadowolony. R. dumny z siebie, a ja …z planem na kolejne zajęcia 😉 Powtórzymy to co się udało, a ostatni krok rozbijemy na mniejsze. Nie będę się odwracać, ale spróbuję przejść za próg i zostać tyłem. *Dodatkowo na osobności wytłumaczyłam R. co zrobić, by A nie mówił mu do ucha, ale też wiem, że muszę zadbać też o to, by żadne głosy nie dochodziły z sali obok.

Gadżety do wykorzystania w terapii MW #6

Kupiłam dziś kilka pomocy naukowych na zajęcia z dzieciakami z MW 😉 Kto ma pomysł, jak można je wykorzystać?
 
 

Dobre myśli # dodatek

U mnie ostatnio bardzo dużo się dzieje. Płyniemy na fali sukcesu i gigantycznych postępów 😃. Zastanawiam się, jak to opisać, aby nie wyszedł kilometrowy post, więc dziś napiszę Wam tylko krótko. Czy wiecie, że jeśli czegoś bardzo się chce, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało się to osiągnąć?
Najlepszym przykładem niech będą na to „Dobre Myśli”, które moi chłopcy z MW wylosowali podczas zabawy andrzejkowej z całego pęku karteczek
„Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się lęk”
i
„Mogę zaakceptować porażkę, ale nie mogę zaakceptować braku próby”
 
Przypadek? Nie sądzę!! 😃

Zabawka do wywoływania dźwięków mowy DIY #7

Ostatnio pokazywałam Wam gadżety przydatne w pracy z dzieciakami z MW. Dziś pokażę Wam, jaką „dmuchajkę” wyprodukowaliśmy sobie samodzielnie. Pomysł zaczerpnięty gdzieś tam z czeluści Internetu ubarwiony, jak to zwykle bywa w moim przypadku, historyjką nawiązującą do zainteresowań dziecka 😉 (są to mechy Loyda i Kaya – kto jest fanem LEGO ten wie o co chodzi 😉). Zabawka jest prosta a efekt genialny. Dziecko musi dmuchać w tył smoka, po to, by z przodu powiewała bibuła. Im mocniej dmucha, tym lepszy efekt wizualny. Im lepszy efekt wizualny tym bardziej wyluzowany właściciel dmuchajki. Czasem dmuchanie nie wystarcza, bo jak się chce być groźnym mechem, to trzeba zabuczeć albo warknąć i mamy pierwsze dźwięki 😃😃.
Potem przerzuciliśmy się też na te ćwierkające ptaszki, które Wam pokazywałam. Najpierw było cicho i niepewnie, a potem …potem więdły uszy 😂. Ponieważ ptak został wydany do domu, po kilku lekcjach wpadłam do A. na przerwie do klasy. Sporo dzieci poszło wypożyczać książki. Skorzystałam więc z okazji i poprosiłam, żeby A. pokazał swojej pani, co wyprodukowaliśmy na zajęciach. A. ochoczo zaprezentował dwie zabawki, dmuchał w mecha, a potem świergolił ptaszorem i przechadzał się po całej sali, gdzie nigdy wcześniej nie wydał z siebie nawet dźwięku! 😃
Dodatkowo umówiliśmy się z rodzicami A., że dziś zabiorą go z ostatniej lekcji po to, byśmy z paniami mogły przeprowadzić z dzieciakami pogadankę na temat MW. …ale może o tym w kolejnym poście 😉
 

Rola koordynatora w terapii MW #8

Gdyby ktoś zapytał mnie od czego zależy sukces terapii dziecka z MW, bez wahania powiedziałabym, że w dużej mierze od znalezienia odpowiedniego koordynatora. Teoretycznie koordynatorem może zostać każdy, w praktyce jednak wychodzi na to, że nie wszystkie osoby dobrze czują się w tej roli.
Kiedy prawie 5 lat temu zaczynałam pracę ze swoją pierwszą 6-letnią uczennicą z MW miałam tylko (a może aż) intuicję i ogromne chęci do niesienia pomocy. Wiedza o tym, jak należy pomagać była zerowa i ograniczała się jedynie do definicji MW poznanej na studiach. Jednocześnie nie było to dla mnie przeszkodą, by szybko nawiązać z dziewczynką dobrą relację. Najważniejszy był CEL, który sobie postawiłam – zrobić wszystko, by poczuła się swobodnie i zaczęła z nami rozmawiać.
M. zaczęła mówić do mnie już przy drugim spotkaniu, mimo że wcześniej przez rok nie odzywała się zupełnie do nikogo. Jak to się stało? Okazałam jej swoje autentyczne zainteresowanie i bardzo szybko wniknęłam do jej świata, zdobywając jej zaufanie. Lawrence Cohen nie mylił się mówiąc, że „**Kiedy dołączymy do dzieci w świecie zabawy, otwieramy drzwi do ich wewnętrznego życia i spotykamy się z nimi serce w serce”? To był właśnie ten klucz do sukcesu. Empatyczne podejście sprawiło również, **że bardzo szybko zaczęłam intuicyjnie poszerzać grono jej rozmówców o kolejne dzieciaki.
Jednocześnie szukałam wiedzy na temat MW. Dowiedziałam się, że wszystko, co robiłam do tej pory intuicyjnie, ma swoje nazwy t.j. sliding in nieformalny, metoda 5 sekund itp. Dzięki systematycznemu stosowaniu tych metod i technik moja uczennica robiła błyskawiczne postępy. Na etapie zaawansowanej generalizacji, przekazałam ją pod skrzydła innego koordynatora.
Jak już wiecie, od tego roku (2019), mam pod opieką 3 chłopców z MW. Jest to niewątpliwie praca, która pochłania mnie w 100%. Staram się jak najlepiej przemyśleć każde zajęcia i wyeliminować wszelkie czynniki podtrzymujące. Czytam emocje chłopaków i rozkładam na czynniki pierwsze różne ich zachowania, bo wiem, że nie tylko słowa coś mówią. Czy zawsze jest różowo? A no właśnie nie! Pojawiały nam się zachowania trudne i może dla kogoś z boku zupełnie niezrozumiałe, ale traktowałam je jako element pracy nad lękiem. Moja sala była wówczas bezpieczną przystanią, gdzie można było wyładować wszelkie emocje związane z niemówieniem, które nagromadziły się ciągu dnia. Nazywanie tych emocji i pozwalanie na ich ujście przy jednoczesnej kontroli sprawiło, że „moje dzieci” zaczęły rozkwitać 😃.
Nieoceniona jest również współpraca z rodzicami. Staram się być z nimi w ciągłym kontakcie i na bieżąco przegadywać zajęcia. To w końcu oni są najlepszymi specjalistami od swoich dzieci i mogą bardzo wiele nam podpowiedzieć. Nie ukrywam, że te rozmowy toczą się w moim prywatnym czasie, bo w szkole mam pod opieką jeszcze inne dzieciaki i zwykle biegnę z zajęć na zajęcia, ale ja nie potrafię tak po prostu wyjść ze szkoły i zostawić wszystkiego za drzwiami. Zdarza się, że zostaję po pracy, lub przyjeżdżam wcześniej, by zrobić dodatkową sesję. Może ktoś zapyta (no dobra pytali już 😉) czy to jest konieczne i czy mi się chce tak poświęcać, ale ja w ogóle nie rozpatruję tego w takich kategoriach. Jak mogłabym nie chcieć tego robić, gdy ta praca przynosi tak wiele satysfakcji, jak chyba żadna inna, a kolejne „moje” dziecko gada i gada i gada i nawet potrafi podkraść mamie telefon, by sobie do mnie zadzwonić 😉 😃.
Zapytacie czy zdarzają mi się błędy, no jasne! Nikt nie jest nieomylny i czasami po prostu nie da się wszystkiego przewidzieć. Najważniejsze jest jednak to, żeby te błędy wyłapywać i je korygować oraz to, by starać się być zawsze o krok dalej i nie przywiązywać zbytnio dziecka do siebie. Pamiętajcie, naszym celem nie jest to, by dziecko tkwiło przy nas, tylko to, by je dobrze przygotować i puścić wolno, a potem z satysfakcją patrzeć, jak rozwija skrzydła i lata!

Jak można pracować nad siłą głosu? #9

Ostatnio nie mam zbytnio czasu na pisanie postów, ale chciałam Wam pokazać co dziś wykorzystałam u siebie na zajęciach z chłopcem, z którym jesteśmy już na etapie bardzo intensywnej generalizacji mowy. Oprócz utrwalania mówienia do wszystkich i wszędzie, różnymi sposobami pracuję nad tym, by jego mowa była głośniejsza. Dzisiaj do tego celu wykorzystałam aplikację „Miernik dźwięku”, która dokładnie pokazuje o jakim natężeniu dźwięki wydajemy.
Najpierw mierzyliśmy dźwięki dochodzące z korytarza, a później bawiliśmy się naszymi głosami.
Myślę że to fajny sposób na pracę nad siłą głosu bez wywoływania presji 🙂
Co Wy na to?
 
 

Jak rozmawiać z dziećmi o lęku przed mówieniem #10

Często pytacie czy i w jaki sposób rozmawiać ze swoim dzieckiem o lęku przed mówieniem. Ja jestem zdania, że takich rozmów powinno być wiele i powinny się one odbywać w różnych spontanicznych sytuacjach. Nawet jeśli nasze dziecko czy podopieczny unika mówienia o swoim problemie, lub wręcz buntuje się, gdy próbujemy poruszać ten temat, nie powinniśmy się poddawać.
Taką rozmowę powinniśmy prowadzić z wyczuciem. To nie muszą być nasze długie monologi, które osaczają dziecko. To mogą być krótkie zdania, które będziemy „wrzucać” od czasu do czasu do naszych rozmów. Może się okazać, że któreś z tych zdań niczym klucz do drzwi otworzy nasze dziecko.
Ja, jako koordynator, pracuję dokładnie w ten sposób i wczoraj był dzień przełomowy. Jedno moje zdanie rzucone niby od niechcenia w trakcie sesji sprawiło, że mój uczeń otwarcie powiedział o tym, że boi się mówić przy konkretnym koledze. Określił również, na jakim poziomie jest ten lęk w skali od 0-10 i, że boi się tego, że kolega okaże swoje zaskoczenie, gdy on się odezwie. Był to w związku z tym doskonały moment, żeby uświadomić mu, jak wielkie postępy już zrobił. Policzyliśmy nawet ile osób do tej pory udało nam się wprowadzić. Rozmawialiśmy o tym, że rozmawia już na korytarzu, w bibliotece, w sklepiku i przy niektórych nauczycielach. Odnosiliśmy się do tego, jak czuł się we wrześniu ubiegłego roku, gdy zaczynaliśmy naszą pracę (mówił wówczas w szkole tylko do mamy i tylko gdy miał stuprocentową pewność, że nikogo nie ma w pobliżu). Wymyśliliśmy, co powiemy, gdyby faktycznie kolega okazał zaskoczenie, gdy A(8MW) się odezwie. Mało tego, ta rozmowa odbyła się w obecności jego dwóch przyjaciół z klasy, z którymi rozmawia swobodnie. Muszę przyznać, że ta dwójka bardzo wspierała mnie w tej rozmowie i podkreślała te postępy mojego podopiecznego z naprawdę ogromnym wyczuciem. Dzieciaki są fantastyczne i mają ogromną empatię! (Oczywiście już dawno zadbałam o to, żeby całą klasę wprowadzić w temat MW i często przed i po sesji dodatkowo przygotowuję konkretne dzieci do udziału w zajęciach).
Chcę jeszcze dodać, że rodzice mojego ucznia również starają się prowadzić takie rozmowy w domu. Do tej pory chłopiec raczej zbywał temat, co nie znaczy że rodzice się poddają! Jesteśmy w stałym kontakcie i oczywiście wiedzą o tym, co wydarzyło się wczoraj. Dzięki temu „nasze” dziecko jest wspierane z każdej strony. Szkoła, która wcześniej była dla niego klatką z z setkami lwów, które powodowały ogromny lęk, z dnia na dzień staje się miejscem przyjaznym, gdzie można się odprężyć.
Myślę, że nie zgrzeszę, jak powiem, że jestem dumna z mojego podopiecznego, z jego kolegów, z rodziców i z siebie. Uwielbiam moją pracę i tego samego poczucia życzę Wam ❤️

Z pamiętnika nauczyciela #11 Praca nieformalna (po godzinach 😉 )

Sześć ostatnich dni spędziłam z moją córcią w szpitalu. Drugiego dnia na naszą salę położono 4letniego chłopca, który prawie w ogóle się nie odzywał. Początkowo składałam to na karb wysokiej gorączki, która trzymała go przez dwa kolejne dni i przerażenia szpitalną rzeczywistością, ale powoli w mojej głowie włączał się coraz głośniejszy alarm. Kiedy chłopiec trochę lepiej się poczuł, spróbowałam go trochę zagadać i już wiedziałam, że to TO! P. odpowiadał na pytania w naszej obecności tylko swojemu tacie. Sam bardzo rzadko inicjował z nim rozmowę, zgłaszając jedynie podstawowe potrzeby (chęć picia, jedzenia czy zrobienia siusiu). Nie za bardzo mogłam rozmawiać z Tatą o problemie w obecności dziecka, więc zapytałam tylko czy P. zawsze jest taki spokojny. Tato P. zaczął się śmiać i powiedział, że gdyby nas (mnie z córką i jeszcze jednego taty z synkiem) nie było, to pewnie rozniósłby salę… dyskretnie podpytałam o przedszkole – potrzebuje całego dnia, żeby się rozkręcić i zacząć rozmawiać ze swoją panią… „bo to taki wstydziuch” (!)
Po tych słowach już wiedziałam, że trzeba zakasać rękawy i zabrać się do pracy 😉 Powiedziałam tacie, że zaraz mu pokażę jak to przepracować. Nie było czasu na wykładanie teorii trójkąta 😉, więc poprosiłam tylko, żeby przekształcał moje pytania tak, aby P. mógł odpowiedzieć na nie bezpośrednio do niego.
Przyłączyłam się do wspólnej zabawy z chłopcem. Akurat grał na tablecie w jakąś gierkę o kombajnach, która mnie szczerze zaciekawiła 🤪 padło kilka komentarzy z mojej strony i zdań zaczynających się od ciekawa jestem, lub kończących się słowem „prawda?”. Oczywiście za każdym razem czekałam 5 sekund i mogłam zauważyć niewerbalne odpowiedzi. Kiedy po kolejnym razie spojrzałam na tatę, ten zaskoczył i powtórzył pytanie. Chłopiec mu odpowiedział 🙂 Potem zadałam pytanie do P. tacie, żeby mógł przekazać je P. Cały czas kontynuowaliśmy zabawę. Nie zajęło to dłużej niż 5 minut, gdy P. zaczął odpowiadać bezpośrednio do mnie 😃. Kiedy poprosiłam go, żeby pokazał mi druga grę w kotki, wytłumaczył mi dokładnie, na czym ona polega. Wystarczyło kilka pomocniczych pytań na niskim obciążeniu. Od tamtej pory P. sam mnie zaczepiał i chwalił się sukcesami w gierce. Wyraźnie się też ożywił i zeszło z niego wcześniej widoczne napięcie. Zauważyłam również, że największym problemem jest dla niego moja córka, bo gdy do niego podchodziła zupełnie milczał. Technika trójkąta również tutaj sprawdziła się idealnie i to już bez udziału taty 🙂 w ostatnich dniach pobytu dzieci bawiły się razem zupełnie swobodnie 🙂..
No i taka to krótka historia z happy endem 😉
Dziewczyny z Zespołu śmiały się że mnie, że znajdę sobie pracę nawet w szpitalu i to chyba prawda. Mam wrażenie, że los stawia na mojej drodze coraz więcej rodziców, którym mam szansę pokazać, jak pomóc ich własnym dzieciom 🙂. Mogę więc z czystym sumieniem powiedzieć, że pobyt w szpitalu zaliczam do bardzo udanych 😂. Tym postem chciałam Wam również pokazać, że techniki nieformalne działają zawsze i wszędzie. Są banalnie proste, a mogą sprawić, że nawet w tak mało przyjaznym miejscu jak szpital, dziecko poczuje się naprawdę dobrze 🙂